wtorek, 20 stycznia 2015

1. O początkach.

Myślę, że każdy z nas doświadczył w życiu uczucia iż ma za dużo na głowie. Praca, uczelnia, szkoła, dzieci. Wszechobecne terminy, sterty zadań do wykonania i wieczne uczucie, że jesteśmy z tyłu, nie nadążamy, że wszystko powinno być gotowe na wczoraj. 
Nasze potrzeby rosną, a czasu jakby ubywa. Robimy kilka rzeczy na raz, na szybko, żeby tylko zdążyć, zamiast skupić się na jednym, zrobić to porządnie i z radością. Odmawiamy sobie nie tego co potrzeba, zamiast spotkania i rozmów z przyjaciółmi wybieramy zakupy. Odpuszczamy sobie wspólne, rodzinne obiady, mówiąc że są zbyt czasochłonne. Odkładamy nasze obowiązki z dnia na dzień, mówiąc, iż jesteśmy zbyt zmęczeni. Komplikujemy sobie życie zamiast je upraszczać. Zapominamy o tym co ważne.





Minimalizm i wszystko co z nim związane było ze mną już od dawna. Lubowałam się w słowach Miesa van der Rohe mówiących o tym że "mniej znaczy więcej" oraz "Bóg jest ukryty w szczegółach". O dziwo wszczepiałam te założenia w swoje projekty (z wykształcenia jestem architektem) jednak nie próbowałam kierować się nimi również w życiu prywatnym. Z uporem maniaka hołdowałam uczciwości wobec materiału, jedności strukturalnej, prostocie i dopracowywaniu detali, podczas gdy rzeczy z mojej szafy po jej otwarciu wypadały mi na głowę, przewracałam się o nadmiar butów w przedpokoju a zwykłe zrobienie kawy wymagało ode mnie podjęcia decyzji który spośród tryliarda różnych kubków powinnam wybrać.


Postanowiłam coś z tym zrobić i szczerze mówiąc sama nie spodziewałam się tak cudownych rezultatów. Zaczęłam od zwykłych porządków w szafach, kuchni i piwnicy, po czym nadciągnęła cała lawina rzeczy i zachowań które wymagały dostosowania do nowej sytuacji. Nadal nie mogę powiedzieć, że zrobiłam już wszystko i czas spocząć na laurach. Bo nie o to chodzi. Upraszczanie to niekończący się proces, to ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań i pomysłów a nie konkretny cel sam w sobie.


Często odnoszę wrażenie, przeglądając niektóre blogi, że minimalizm mylnie utożsamiany jest jedynie z posiadaniem skrajnie niewielkiej liczby rzeczy, oszczędzaniu na czym się da. Dziwne prześciganie się w tym kto ma mniej, taniej i kto lepiej się z tym czuje. Massimo Vignelli powiedział kiedyś:



"Minimalism is not a style, it is an attitude, a way of being. It’s a fundamental reaction against noise, visual noise, disorder, vulgarity. Minimalism is the pursuit of the essence of things, not the appearance. It is the persistent search for purity, the search for serenity, for silence as a presence, for the thickness of spaces, for space as immensity. Minimalism is beyond time - ­it is timelessness, it is noble and simple materials, it is the stillness of perfection. It has to be the being itself, uncovered by useless crusts, not naked but completely defined by itself, by its being."

W minimalizmie widzi nie styl lecz reakcję na wizualny zgiełk, nieład i wulgarność naszych czasów. Nie chodzi więc tutaj o wyzbycie się tego co mamy, ale o przyznanie się przed samym sobą że wiele przedmiotów jest nam zbędnych i że czasem warto zainwestować w jedną wymarzoną rzecz, nawet jeśli jest kosztowna, zamiast otaczać się kilkoma tańszymi substytutami, z których żaden niestety nie spełnia wszystkich naszych wymogów. Minimalizm to nie sztuka odmawiania sobie. To sztuka pięknego i świadomego życia w każdej chwili. To kwestia umiejętności dokonywania wyborów i trafnego oceniania tego co najważniejsze. Trzeba żyć pięknie, mieszkać pięknie i czuć się w każdej chwili w pełni świadomie i cudownie. 


Na blogu chcę podzielić się z Wami moimi pomysłami, przemyśleniami i przeżyciami oraz jednocześnie poznać Wasze historie i wysłuchać waszych porad. Będzie o mieszkaniu, książkach, filmach, modzie, kuchni... krótko mówiąc - pozwólmy się sobie zainspirować :)




10 komentarzy:

  1. OK, zobaczymy co z tego wyjdzie. Ja czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chętnie będę do Ciebie zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nikola Agnieszka Melania31 stycznia 2015 21:42

    Ciesze się, że do mnie zajrzałaś. Dzięki temu miałam okazję odnaleźć Twój blog. Przeczytałam dopiero pierwszy wpis i zaraz zabieram się za kolejne. Podoba mi się Twój tok rozumowania, nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że wyjątkowo przypomina mi mój własny. Do tego architektura! Z chęcią obejrzałabym Twoje projekty, czy pojawią się na blogu?
    Serdecznie pozdrawiam; na pewno będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo interesujący i trafny wpis. :-) Fajnie, że do mnie zajrzalas, bo dzięki temu mogłam trafić do Ciebie. Tez jestem architektem i zdanie o wszczepianiu założeń w projekty jest mi szczególnie bliskie. Niuanse formalne i kolorystyczne nie pozwalają czasem zasnąć, a ciężko zapanować nad prostotą w codziennym życiu. Ja od kilku lat robię tzw. czystkę. Pozbywam się wszystkich rzeczy, które nie służą niczemu, których nie używałam przez dłuższy czas i staram się ograniczać w kupowaniu. To sprawia, że mam przynajmniej od czasu do czasu poczucie, że wiem gdzie co mam i ten porządek w przestrzeni robi też miejsce w głowie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. pieceofsimplicity10 lutego 2015 18:07

    zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pieceofsimplicity10 lutego 2015 18:07

    dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pieceofsimplicity10 lutego 2015 18:08

    Hmm jeszcze nie brałam pod uwagę publikacji projektów, ale jak to mówią "you never know" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. pieceofsimplicity10 lutego 2015 18:09

    miło że jest więcej archi-blogerów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nikola Agnieszka Melania10 lutego 2015 21:48

    Będę czekać!

    OdpowiedzUsuń